Bezcenny humor
Czarna komedia, absurd, demonstracyjnie fikcyjne fabuły. Dzięki filmom Yorgosa Lanthimosa, takim jak wchodzące właśnie do kin „Rodzaje życzliwości”, możemy poczuć smak surrealizmu. Czy jednak można jeszcze tworzyć filmy nieobciążone polityką?
Pewien mężczyzna jest tak ściśle kontrolowany przez swojego szefa, że tamten reguluje nawet jego posiłki i zbliżenia z żoną oraz zabrania posiadania dzieci. Kiedy jednak szef żąda popełnienia zabójstwa, poddany postanawia mu się sprzeciwić. Policjantowi wydaje się, że jego żona, cudem ocalała z morskiej katastrofy, to tak naprawdę niedoskonały sobowtór przysłany, by go omamić. Postanawia więc sprawdzić, czy dublerkę będzie stać na ostateczne poświęcenie. Para sekciarzy poszukuje kobiety, która potrafi wskrzeszać zmarłych, by w prosektorium poddać ją ostatecznej próbie.
We wszystkich trzech częściach „Rodzajów życzliwości”, najnowszego filmu Yorgosa Lanthimosa, grają ci sami aktorzy, wcielając się w trzy–cztery role. Nawet gdyby fabuły nie były demonstracyjnie absurdalne, to całość przypominałaby sen, który śnimy wiele razy w różnych wariantach. Bohater każdej części tryptyku musi spełnić niedającą się odrzucić prośbę, za każdym razem kogoś przy tym zabijając – to właśnie oznacza tytuł. Widzowie, którzy znają tylko „Faworytę” czy „Biedne istoty”, dwa poprzednie filmy reżysera, mogą poczuć się skonsternowani wzbierającą falą absurdu. Widzowie, którzy cenią wcześniejsze filmy Lanthimosa, będą uradowani, że znów gra z nimi w grę wolną od politycznego moralizowania i zbyt łatwego żartu.
Nic zmienia wszystko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta