Wietnam naszych czasów
Blisko milion zabitych i rannych po obu stronach frontu, prawie trzy lata walk. Ukraina staje się teatrem wojny na wycieńczenie. Jej finał rozstrzygnie, czy XXI wiek będzie należał do liberalnych demokracji Zachodu, czy chińsko-rosyjskiej dyktatury.
Amerykański Kongres traci cierpliwość. W zamian za odblokowanie w kwietniu gigantycznego pakietu 60 mld dolarów pomocy dla Kijowa administracja Joe Bidena obiecała przedstawić raport, który pokaże, jaki jest ostateczny cel zaangażowania Stanów Zjednoczonych w największy konflikt zbrojny w Europie od 80 lat. I choć prezydent szykuje się do opuszczenia Białego Domu pod koniec roku, dokument wciąż nie nadchodzi. Powód jest prosty: Biden sam nie wie, jak daleko starcie z Rosją może zaprowadzić Amerykę.
Nie inaczej było po porzuceniu przez Francuzów kolonii w Indochinach w 1954 roku. Stany Zjednoczone podjęły się wówczas obrony południowej części Wietnamu przed komunistycznym Viet Minhem. Kilka lat później z niespełna tysiąca doradców prezydent John F. Kennedy zwiększył zaangażowanie amerykańskich żołnierzy do 16 tysięcy, a w szczytowym momencie, u progu prezydentury Richarda Nixona w kwietniu 1969 r., było ich tam niemal 550 tys. Dopiero w 1975 roku, po blisko 20 latach zmagań, Ameryka dała w końcu za wygraną: świat zapamiętał uwłaczający obraz ostatniego helikoptera unoszącego się nad ambasadą USA w Sajgonie. Stany nie były gotowe dłużej poświęcać swoich ludzi w wojnie, która – dodajmy – kosztowała życie być może nawet 3 mln Wietnamczyków.
Ameryka uwierzyła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta