Ukradziona rzeka
Darling to jedna z największych rzek Australii. Aborygeni nazywają ją Baaka. Z nią są związane ich wierzenia i zwyczaje, to ona była dla nich kosmicznym prapoczątkiem, życiem. Dzisiaj umiera.
Ta przestrzeń między zielonym pasem wybrzeża a czerwoną pustynią to bezkresny step, „scrub”, kolczaste zarośla rosnące na suchej glebie, tutaj nazywane potocznie słonym buszem od rośliny Atriplex, na którą w moim kraju mówi się łoboda solniskowa. Zbyt mało wody, żeby rosły drzewa, zbyt daleko od portów, żeby powstały miasta. Nieograniczona równina, która byłaby symbolem wolności, gdyby tak nie przytłaczała, nie stanowiła zagrożenia. Brak dźwięków, brak zapachów, brak jakichkolwiek punktów odniesienia.
Ten brak powoduje dezorientację, a smętny krajobraz doprowadza do rozpaczy. Nawet na chwilę nie można tutaj zwątpić w siebie, w swoje możliwości, zdrowie, nerwy, w samochód. Tak, szczególnie nie można zwątpić w swoje auto, bo zasięgu brak, nie działa telefon, nie działa internet, a gdziekolwiek by spojrzeć, tam dal, dal, dal. (…)
Ziemia wiedźm i katów
Dla moich praprzodków wszelkie pustkowia i nieużytki, czyli miejsca bez centrum, wedle którego można by porządkować świat, były przestrzenią chaosu, locus horridus – przestrzenią nieludzką, nieczystą, zamieszkaną przez zwodnicze demony, rusałki, diabły i strzygi. „Na suche lasy, gdzie wiatr nie wieje, słońce nie grzeje, ludzie nie chodzą, ptaki nie latają” słowiańscy znachorzy, zaklinacze i szeptuchy wyganiali choroby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta