Polityczne ojcobójstwa
Leszek Miller stworzył z luźnego bloku jedną partię, rządzoną twardą ręką, scentralizowaną. Trzymał wszystkich krótko i osłabiał konkurentów. To on był pierwszym konsekwentnym konstruktorem partii wodzowskiej.
Kiedy politycy dochodzą do wniosku, jak rodzeństwo z serialu „Sukcesja”, że trzeba odebrać firmę pod nazwą „partia” z rąk ich politycznego ojca? Albo co musi się stać, żeby sam przywódca doszedł do wniosku, że czas odejść?
Jesienią 1992 roku Komisja Konstytucyjna Zgromadzenia Narodowego pierwszej kadencji miała wybrać swojego przewodniczącego. Była dwójka kandydatów: przewodniczący Unii Demokratycznej Tadeusz Mazowiecki i senator ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (ZChN) Walerian Piotrowski. Przeszedł Piotrowski wybrany m.in. głosem posła Aleksandra Halla. Grzeczny, poprawny politycznie Hall został przedstawiony przez „Gazetę Wyborczą” jako archetyp „ojcobójcy”. Bo terminował przy boku premiera Mazowieckiego jako minister. W trakcie tego głosowania Hall nie był już politykiem Unii. Jednak zdaniem gazety winien był Mazowieckiemu dożywotnią wierność.
Był też i inny moment, kiedy pojęcie „ojcobójstwa” naprawdę pasowało do sytuacji. Wiosną 1995 r. na kongresie Unii Wolności (powstała po połączeniu Unii Demokratycznej z liberałami) tenże Tadeusz Mazowiecki został pozbawiony przywództwa przez partyjny spisek. A przecież pierwszą Unię tworzono z komitetów wyborczych Mazowieckiego startującego w 1990 r. na prezydenta. Był spinaczem kilku środowisk, swoistym „ojcem”.
Postawiono jednak na Leszka Balcerowicza, byłego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta