Ukraińcy nas rozgrywali
Zawieszenie mnie w funkcji rzecznika MSZ, po tym jak powiedziałem o tych przeprosinach Zełenskiego za Wołyń, dało Ukrainie sygnał, że może postępować ostro, agresywnie, a w razie czego Polska się wycofa. Rozmowa z Łukaszem Jasiną, byłym rzecznikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych
Zacznijmy nietypowo, biograficznie. Wspominałeś wcześniej, że znasz języki Wschodu – rosyjski, ukraiński. Jak to się stało, że je poznałeś?
To się stało przypadkowo. Po pierwsze, wszyscy w mojej rodzinie znali rosyjski, bo uczyli się tego języka w szkole. Po drugie, moja rodzina była mniej lub bardziej związana ze Wschodem. Moja prababcia była córką legionisty, ale ten legionista i polski żołnierz walczący w wojnie w 1920 roku był wcześniej rosyjskim oficerem. Rosyjski się w domu znało. Ja mam zresztą z tym językiem jak najgorsze skojarzenia, bo moja prababcia – która była w jakimś sensie moją drugą matką, wychowała moją matkę, a później pomagała w wychowaniu mnie – mówiła do mnie po rosyjsku, gdy coś zbroiłem jako dziecko. Mówiła do mnie „idi siuda” („chodź tutaj”) i już wiedziałem, że będę za coś ukarany.
A ukraiński?
Ukraiński funkcjonował jako element mowy u bardzo wielu Polaków, którzy mieszkali w Hrubieszowie. Dawniej to był teren mieszany, polsko-ukraiński. Mieszkańcy Hrubieszowa to byli ludzie, którzy albo pamiętali Ukraińców, którzy tam mieszkali, albo byli przesiedleńcami z Wołynia, często uciekinierami przed rzezią w 1943 roku, ale mówili po ukraińsku. I to nie był język bardzo wzajemnie wymieszany (…)....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta