Wielki koszt pożaru w Los Angeles
Ogień trawi tereny o dużej gęstości zaludnienia. To jeden z najbardziej destrukcyjnych żywiołów w historii Kalifornii.
Żywioł nie ustępuje. – Wiatr w połączeniu z suchym powietrzem oraz wyschniętym terenem powoduje, że zagrożenie w powiecie Los Angeles jest na najwyższym poziomie – podał w sobotę komendant straży pożarnej Anthony Marrone.
Ogień sparaliżował życie w prawie 4-milionowym mieście, doprowadzając do przełożenia nominacji oscarowych.
Od wtorku co najmniej 16 osób zginęło. Pożary ogarnęły około 158 kilometrów kwadratowych, czyli więcej niż powierzchnia np. San Francisco czy Miami.
Ponad 12 tysięcy budynków, w tym prywatnych domów, uległo totalnemu zniszczeniu w okolicach Pasadeny i Pacific Palisades, obejmujących Malibu, Brentwood i Santa Monicę. Z domów zostają murowane kominy, całe dzielnice zrównane są z ziemią.
– Krajobraz wygląda jak po armagedonie – mówi jeden z mieszkańców w wywiadzie dla „Washington Post”.
Dziesiątki tysięcy ludzi zostały bez dachu nad głową. Przebywają w tymczasowych schroniskach, w hotelach lub przygarnięci zostali przez rodziny albo znajomych. Kolejne tysiące mieszkańców tej części Kalifornii znajdują się w strefach zagrożenia.
Lokalny wydział zdrowia ostrzega przed unoszącymi się w powietrzu toksynami pochodzącymi ze spalonego plastiku, metalu i innych materiałów. – Pożary wraz z silnym wiatrem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
