Nowe mapy piekła
40 lat temu Janusz Zajdel otrzymał pierwszą w historii Nagrodę Fandomu Polskiego za powieść „Paradyzja”. Nie zdążył jej odebrać, bo w tym samym 1985 r. zmarł, a sama nagroda została ochrzczona jego imieniem. Jak po czterech dekadach czyta się książki prozaika, którego nazwisko trwale połączyło się z polską fantastyką?
Zajdel zmarł 19 lipca 1985 roku, oficjalnie na raka płuc. Z wykształcenia był fizykiem jądrowym, pracował w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Osobiście uczestniczył w likwidacjach skażeń materiałami promieniotwórczymi; podczas jednej z takich akcji nie dopilnowano przepisów bhp i Zajdel łyknął ponadnormatywną dawkę. Trudno dziś domniemywać, w jakiej mierze incydent ten wpłynął na przedwczesny zgon pisarza w kwiecie wieku (47 lat) i w pełni sił twórczych, pod względem artystycznym znajdującego się na krzywej rosnącej. Na pewno również miały na to wpływ wielkie liczby podłych papierosów oraz stresogenny rodzaj pracy. Znany z niechęci do komunizmu, pomijany w awansach na rzecz miernot popieranych przez PZPR, w końcu otwarcie wystąpił przeciw przodującemu ustrojowi.
Stało się to w 1980 roku, kiedy Zajdel został przewodniczącym zakładowej komórki Solidarności. Wbrew wszystkim niepokojącym oznakom wierzył, że Polska wyszła wreszcie na prostą i że odtąd Polacy sami będą decydować o własnych sprawach. Niestety, wiary tej nie widać w jego ostatnich powieściach, po części dlatego, że zostały napisane lub zaplanowane przed 1980 rokiem, a po części wskutek przeświadczenia, że zło, wynaturzenia społeczne są najwdzięczniejszym tworzywem dla pisarza.
Ojcem i czołowym przedstawicielem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta