Gdy piłkarz wybiera inny zawód
Byli zawodnikami klubów Ekstraklasy, mieli wielkie plany kariery piłkarskiej, a jednak w wieku dwudziestu kilku lat zaczęli nową drogę zawodową. Lekarz, prawnik oraz szef szkoły językowej i radny opowiadają o swoich życiowych rewolucjach.
Nie zostałem drugim Socratesem – opowieść byłego piłkarza. Maciej Bierwagen, neurochirurg
Wpierwszej drużynie Zawiszy zadebiutowałem tydzień po 18. urodzinach, w czerwcu 1987 roku, to była ostatnia kolejka ówczesnej drugiej ligi. Tak naprawdę od początku musiałem się mierzyć ze złośliwymi komentarzami, że jestem w zespole tylko dlatego, że mój tata to prezes klubu. Tymczasem mój układ z ojcem był dość dziwny: w moje sprawy za bardzo nie wkraczał, bo wcześniej sporo ingerował w karierę sportową siostry, która grała w tenisa, i powodowało to dużo napięć. Mnie pozostawiał wolną rękę, szanował drogę, którą obrałem. A nie była to oczywista droga.
Najpierw, w piątej klasie szkoły podstawowej, wymyśliłem sobie, że pójdę na medycynę, przy czym w tej dziecięcej wizji zajmowałem się manipulacją genową. W rodzinie mieliśmy chorą ciocię, której było mi bardzo żal. Opanowała mnie myśl, że muszę coś zmienić, pracować z ludźmi i pomagać ludziom. I szedłem w tym kierunku.
W liceum, gdy z wieku juniora przesuwałem się w stronę seniorskiej piłki, moim marzeniem było, że zostanę polskim Socratesem, odpowiednikiem słynnego brazylijskiego piłkarza, który w trakcie kariery skończył medycynę i został lekarzem. Wydawało mi się, że też będę w stanie łączyć jedno...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)


