Kościół terapeutyczny. Nowe oblicze polskiego katolicyzmu?
Polski Kościół coraz częściej przybiera formę duchowości skoncentrowanej na indywidualnym doświadczeniu i emocjonalnym wsparciu. Czy to szansa na pogłębienie wiary, czy ryzyko jej psychologizacji kosztem tradycyjnych praktyk?
Kościół w Polsce zmienia się oddolnie. Coraz częściej przybiera formę Kościoła czułego, emocjonalnego, lękającego się wszelkich hierarchii, przemocy i krzywdy. Takiego, który nie poucza i nie traktuje katechizmu jako broni przeciwko współczesnemu rozbuchaniu seksualnemu i kulturze spod znaku rewolucji 1968 roku. To wspólnota, która nie chce być definiowana jedynie przez pacierz, nudne kazania, patriotyzm czy politykę. Zamiast tego stawia na rozwój duchowy jednostki poprzez medytację i odmienianą przez wszystkie przypadki empatię.
Tego rodzaju duchowość skierowana jest przede wszystkim do współczesnych 30-latków – ludzi często poranionych psychicznie, pracujących w alienujących korporacjach. Ludzi, którzy – choć ich znajomi ulegli modzie na apostazję – wciąż pozostali w Kościele. Dla części z nich tradycyjny katolicyzm to neuroza, a odkrycie Kościoła czułego i wrażliwego – uwolnienie.
Kościół terapeutyczny, nazwijmy roboczo w ten sposób to zjawisko, w polskim katolicyzmie tworzą dziś m.in. Adam Szustak, Tomasz Samołyk i Daniel Wojda. Każdy z nich czyni wiele dobra – wystarczy przejrzeć komentarze na ich kanałach. Budują wielotysięczne wspólnoty ludzi łaknących duchowego i psychologicznego wsparcia, które tam otrzymują. Jak stwierdził Bartosz Brzyski w podcaście „Kultura poświęcona”, dla dzisiejszych 30- i 40-latków treści te...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

