Historia żyje, pokój umarł
Gdy wraca rywalizacja mocarstw, powinniśmy mówić już nie o końcu historii, ale o jej spektakularnym wznowieniu – i to w wyjątkowo brutalnym stylu. Globalni gracze przerzucają się groźbami i sankcjami, a zwykli ludzie płacą wysoką cenę za powrót do siłowej polityki.
Banałem byłoby we współczesnym świecie stwierdzenie, że teza Fukuyamy o końcu historii była mocno na wyrost. Zauważył to zresztą sam Fukuyama w swojej niedawnej książce, pisząc o tożsamościach, które triumfują nad końcem historii. Podobnego zdania jest również guru współczesnego progresywizmu Juwal Noach Harari, który w udzielonym w 2024 roku wywiadzie powiedział, że „patrząc na świat, oczywiste jest, że ludzie ponownie skłaniają się do postrzegania go w kategoriach nieuniknionego konfliktu”. Po namyśle dodał zaś, że ten mechanizm dotyczy zarówno sposobu, w jaki „Putin postrzega arenę międzynarodową”, jak i ogólnie tego, że „ludzie coraz bardziej skorzy są do postrzegania świata i polityki wewnętrznej jedynie w kategoriach władzy”.Ta wypowiedź izraelskiego myśliciela nakierowuje w sposób nieuchronny na co najmniej dwie zmienne kluczowe dla współczesnej rzeczywistości politycznej. Po pierwsze, liberalizm kona, również jako teoria stosunków międzynarodowych, a realizm żyje. Po drugie zaś, powrót do przemocy nie ogranicza się tylko do polityki międzynarodowej, ale dotyczy też wewnętrznych podziałów w poszczególnych państwach.
Kto jest największym wrogiem NATO
Problem z teorią „końca historii” polegał na tym, że była ona pisana z perspektywy wygodnego zachodniego salonu, w którym rzeczywiście mogło się wydawać, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
