Ułaskawienie to relikt?
Ułaskawienie prawicowego działacza, skazanego na 30 godzin prac społecznych miesięcznie przez rok, wywołuje pytanie o sens tej prezydenckiej prerogatywy.
Prezydenckie akty łaski zawsze będą budzić kontrowersje. Lech Wałęsa w trakcie swojej prezydentury ułaskawił jednego z liderów mafii pruszkowskiej Andrzeja Z., znanego bardziej jako „Słowik”. Jego następca – Aleksander Kwaśniewski na finiszu kadencji zrobił to samo w stosunku do Zbigniewa Sobotki, prominentnego działacza skazanego w tzw. aferze starachowickiej za ostrzeżenie (podejrzanych o współpracę z półświatkiem) działaczy samorządowych z tego miasta przed planowanymi aresztowaniami. Z kolei Andrzej Duda ułaskawił działaczy PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, zanim w ogóle wyrok w ich sprawie się uprawomocnił.
Pracować nie chciał
Nie inaczej jest w przypadku ułaskawienia związanego ze środowiskiem narodowców Roberta Bąkiewicza, skazanego z art. 217 k.k. za naruszenie nietykalności cielesnej Katarzyny Augustynek, znanej jako „Babcia Kasia” w trakcie szarpaniny podczas Strajku Kobiet. Usłyszał wyrok 30 godzin prac społecznych oraz zapłaty na rzecz pokrzywdzonej 10 tys. zł nawiązki. Elementem kary było też podanie wyroku do publicznej wiadomości.
Wniosek o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)