Broń będzie, ale gdzie są żołnierze
Po rozpadzie ZSRR umacnianie niemieckiej armii nie miało sensu. Potem nie było pieniędzy. Teraz jest problem z rekrutami, ale rząd w Berlinie nie daje za wygraną.
Tuż po objęciu władzy kanclerz Friedrich Merz zapewniał, że Niemcy będą posiadać najsilniejszą konwencjonalną armię w Europie, bez względu na to, ile to kosztuje. Była to właściwie zapowiedź drugiej Zeitenwende, czyli epokowej zmiany. Pierwszą ogłosił tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę ówczesny kanclerz Olaf Scholz. Powstał wtedy specjalny fundusz na modernizację armii w wysokości 100 mld euro. Został już praktycznie rozdysponowany. W przeciwieństwie do niego kasa Merza nie ma praktycznie dna.
Gotowa jest już więc lista zakupów Bundeswehry – czołgów, samolotów, dronów, broni cybernetycznej, nie wyłączając satelitów – opiewająca na niebotyczną kwotę 377 mld euro.
Wstrzymana została wyprzedaż terenów należących do armii i trwają intensywne remonty koszar znajdujących się nierzadko w opłakanym stanie. Dla Bundeswehry jest to niemal tak ważne, jak zakupy nowoczesnego sprzętu, bo warunki zakwaterowania mają wpływ na atrakcyjność służby w armii....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
