Wódz biega za Hapadjejem
REPORTAŻ
Hodują alaskany malamuty. Chleb pieką w XVIII-wiecznym piecu. Do ślubu poszli w harcerskich mundurach.
Wódz biega za Hapadjejem
IWONA TRUSEWICZ
Afrodyta jest piękna, Diana łowna, Atena wojownicza, a Panda jak to panda -- czarno-biała. Obok czterech kotek starą szkołę w Ubliku zamieszkują Justyna i Dariusz Morsztynowie i ich psy rasy alaskan malamut. Czteroletniemu Hapadjejowi imię nadał pisarz Sat-och. W języku Indian Ojibwa słowo to znaczy "nieskalany".
Duży wybieg z drewnianymi, obszernymi budami oddziela świat koci od psiego. Kotki bywają "na pokojach"; mruczą na kolanach Dariusza; Kibicują Justynie, kiedy piecze chleb w starym, sprowadzonym spod Elbląga piecu zdobnym w barwne kafle. Śpią na monitorze komputera i wśród drewnianych warząchwi, cebrzyków, kufli i koryt stanowiących eksponaty prywatnego muzeum.
Psy mają swoje dwie godziny dziennego biegania. Hapadjej, Szamach (piękna) , Najooka, Agajuk i Arnajuk mogą z łatwością przewrócić człowieka. Ważą sześćdziesiąt kilo, jedzą po kilogramie karmy dziennie i mogą biec godzinami z kilkusetkilogramowym ładunkiem.
Mieszkańcy Ubliku przyzwyczaili się już do widoku szczupłego mężczyzny z włosami spiętymi w koński ogon, biegnącego dzień w dzień obok zaopatrzonych w koła sań, ciągniętych przez ogromne popielate psy. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta