"Koniec przemocy" Wima Wendersa
FOT. (C) GUTEK FILM
- PRO
- KONTRA PRO
"Rejs" w Ameryce
Powstają jeszcze mądre filmy. Taki obraz - "Koniec przemocy" - nakręcił w USA Niemiec Wim Wenders. Europejczyk, zdenerwowany powielanymi taśmowo schematami hollywoodzkiego sensacyjnego kina akcji klasy B, kiczowatą galanterią melodramatów i psychohorrorów udających głębię. Obnaża Wenders istotę tej ekranowej tandety, zniewalającej i ogłupiającej widza. Robi to błyskotliwie, wykorzystując popularne wątki hollywoodzkich opowieści, wypracowane w "fabryce snów" intrygi. Pozornie proponuje kryminał z tradycyjną, kilkuwątkową fabułą, ale już po pierwszych sekwencjach widać, że jest to precyzyjnie zbudowana mozaika-szarada; postmodernistyczny pastisz i przypowieść filozoficzna równocześnie. Taki współczesny wzbogacony "Rejs" osadzony w amerykańskich realiach.
Mike Max (Bill Pullman), producent filmowej sensacyjnej sieczki, kierujący z luksusowej rezydencji telefonicznie, satelitarnie i komputerowo realizacjami na kilku kontynentach, popada w kłopoty.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta