Miasteczko Gródek
Tolerancja w dawnej Polsce
Miasteczko Gródek
MAŁGORZATA DANIK
"A ty się Nadziu do Boga po polsku módl. Bóg nie zna białoruskiego". Tak właśnie mówiła Sulka. Teraz jej dom to betonowy pagórek, porośnięty mchem, przysypany liśćmi w gródeckim lasku. Akurat ta żydowska "mogiłka" miała szczęście. Nie jest przecież kawałkiem szosy z betonowych płytek w pobliskiej miejscowości. Nie zdewastowali jej też tutejsi wandale, szukający może złotych monet, może pierścionków, a może złotych zębów. Chyba jej nie zauważyli, bo cmentarz się zapada. Widocznie matka ziemia postanowiła, że dosyć już ich cierpienia. Tak właśnie wygląda dzisiaj żydowski cmentarz w Gródku. Po nim frywolnie biega mój pies. Jesteśmy przecież na spacerze. Nadzia pamięta tę Żydówkę o wyrozumiałych oczach i dobrym słowie dla każdego, bo Nadzia to przecież Polka. Chociaż nie, jej ojciec był Białorusinem.
Idę główną ulicą. Jeszcze błyszczą się nowiutkie i białe tabliczki z napisem ul. Aleksandra i Grzegorza Chodkiewiczów. To jej nowe imię. Zasłużyła sobie na imiona założycieli osady. W końcu przez 500 lat wskazywała drogę opieszałym gródecczanom. W 1932 r. to była ulica Fabryczna. I pomyśleć, że tętniła życiem żydowskim, białoruskim, polskim. Pomyśleć, że do samego nieba unosiły się głosy szepcące...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta