Ameryka poetów
Święto przyjaźni, rodzaj cudu
Czesław Miłosz: Spotkanie w Claremont było dla mnie o wiele przyjemniejsze niż uroczystości noblowskie
Ameryka poetów
Rz: Jak pan się czuł słuchając przez cztery dni tak licznych -- i właściwie bez wyjątku pochlebnych -- wypowiedzi na swój temat? W dodatku słuchając wmilczeniu i nie replikując. To chyba dość osobliwa sytuacja psychologiczna.
CZESŁAW MIŁOSZ: Któregoś wieczoru w Claremont zacytowałem pani bajkę Krasickiego "Szczur i kot":
"Mnie to kadzą" -- rzekł hardzie
do swego rodzeństwa, Siedząc szczur na ołtarzu podczas
nabożeństwa. Wtem gdy się dymem kadzidł
zbytecznych zakrztusił, Wpadł kot z boku na niego,
porwał i udusił.
No, więc udało mi się uniknąć losu bohatera tej bajki. Ajak się czułem? Zupełnie dobrze.
Ale trochę był pan chyba torturowany, po kilka godzin dziennie.
Każdy przecież lubi, kiedy o nim mówią, więc nie przesadzajmy, to nie było znowu takie ciężkie.
Powiedział mi pan wcześniej, że wystąpi pan w Claremont w charakterze obiektu muzealnego.
Tak. I zachowywałem się jak obiekt muzealny, mimo że bardzo często miałem ochotę zerwać się i krzyknąć: "Zupełnie inaczej, nie tak! ". Ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta