Kto się boi inspektora
Między zdrowiem a pieniędzmi
Kto się boi inspektora
FOT. TOMASZ WAWER
Państwowa Inspekcja Pracy chlubi się ponadosiemdziesięcioletnią tradycją. Ustanowiona w dekrecie z 1919 r. "o urządzeniu działalności inspekcji pracy", często doświadczała niewdzięczności od tych, których miała ochraniać. W pamiętnikach inspektorów z czasów II Rzeczpospolitej można wyczytać m.in., jak to całe załogi wspólnie z właścicielami przeciwstawiały się jej zarządzeniom. W jednym opisano nocną wizytację, podczas której inspektor chciał sprawdzić stosowanie przepisów dotyczących zatrudnienia w porze nocnej. Zanim zdążył przejść do pomieszczeń produkcyjnych, pracownicy uciekli przez parkan. Właściciel zaś rozbrajająco przekonywał: tu się w nocy nie pracuje.
Dziś można wyobrazić sobie podobną sytuację, np. przy sprawdzaniu limitów godzin nadliczbowych. Wprowadzono je, by zadbać o siły i odpoczynek zatrudnionych. Ci wolą jednak zarobić - nawet kosztem zdrowia.
Nie dziwi więc, że i pracodawcy wolą narazić zdrowie (oczywiście nie własne), niż wydać pieniądze.
Instrumentarium, w jakie wyposażono państwową inspekcję pracy, by naprowadziła rzecz na właściwe tory, jest niezbyt wyszukane. Bywa jednak skuteczne.
Wyda nakaz powizytacyjny
Gdy inspektor pracy stwierdzi, że warunki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta