Do redakcji
Niektóre tezy artykułu "Rewolucja pożera własne dzieci" ("Plus Minus" nr 4/2000) wzbudziły mój sprzeciw. Sędzia Nizieński, jak każdy człowiek publiczny, podlega ocenie. Rzecz w tym, aby była merytoryczna. Rzeczywiście niepotrzebnie "robi za radykała" i publicznie wypowiada swe kategoryczne sądy, nazywając się górnolotnie "rzecznikiem prawdy". Pewnie i jemu przydałby się umiar, którego również brakuje jego zagorzałym krytykom. Grubym nietaktem jest jednak nazywanie go "bezpartyjnym bolszewikiem", bo pracując zawodowo w peerelowskim sądownictwie "nikomu nie pomagał, niczego nie przechowywał, z nikim niepewnych kontaktów nie utrzymywał", ani nie pisywał "choćby do ČŻycia WarszawyÇ o ówczesnym prawie i sądownictwie". Z takich "tchórzy" i "dekowników" składała się przecież w większości ta część społeczeństwa, która musiała się do ustroju zaadaptować, choć go nie akceptowała, a nie miała przy tym talentów literackich.
Odwaga jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta