Syn
Syn
Dziwny świat
- Dostałam paczkę. Słodycze, owoce. "Od Czesława" - powiedziała opiekunka. Zakomunikowano mi, że ów Czesław twierdzi, iż jestem jego matką. Nie znam żadnego Czesława, nigdy nie miałam syna - pisze JERZY DOMAGAŁA
Czesław W. do domu starców w Z., gdzie mieszka pani Mieczysława, przychodzi zwykle w niedziele. Oddaje w recepcji paczkę, mówiąc: To dla mojej matuś. Niech pani powie, by zeszła. I proszę, niech mi wybaczy. Czemu mnie zostawiła?
Panie z recepcji już się nauczyły i mówią: "Pani Mieczysława źle się dziś czuje. Chyba nie zejdzie. Może później. A może kiedy indziejÉ".
Gdy pojawił się drugi albo trzeci raz, wyszła kierowniczka i zażądała, by poszedł i więcej nie przychodził. Popchnął ją i chciał wbiec na piętro. Zagrodził mu drogę kucharz. Czesław W. stał chwilę spięty, myśleli, że zaatakuje, uderzy, ale nic się nie stało. Cofnął się, siadł w fotelu i przez ponad dwie godziny wodził wzrokiem za każdą starszą panią przechodzącą przez hall.
Od tej pory postępują z nim łagodnie. Za każdym razem mówią to samo, a on siada i czeka. Dwie, czasem trzy godziny. Znalazły też sposób, by skłonić go do wyjścia. Schodzi z góry opiekunka i mówi: Przykro mi, ale pani Miecia już dziś nie zejdzie. Zasnęła.
- ZasnęłaÉ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta