Kino białych nosorożców
Po XIX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Łodzi
Kino białych nosorożców
Barbara Hollender
Zabrakło w tym roku w Gdyni Wojciecha Marczewskiego. Gdyby był, znów pewnie miałby odwagę, żeby zadać to samo pytanie, które przed kilkoma laty tak bardzo zbulwersowało środowisko: "Koledzy, po coście te w szystkie filmy zrobili? "
Mijają właśnie cztery lata od chwili, gdy rozpoczęła się reforma kinematografii, czyli przystosowywanie systemu, w jakim funkcjonuje sztuka filmowa, do obowiązujących w kraju praw rynkowych. Państwo straciło monopol na produkcję i dystrybucję filmową, w obu tych sferach pojawili się przedsiębiorcy prywatni. Zmienił się sposób finansowania produkcji filmowej: dotację podmiotową dla producenta zastąpiła dotacja przedmiotowa dla poszczególnych projektów. Nad pracą filmowców przestali czuwać cenzorzy z Mysiej. Na początku lat dziewięćdziesiątych mówiliśmy, że z oceną efektów tych w szystkich zmian trzeba się wstrzymać, aż nowy system okrzepnie. Dzisiaj już dłużej czekać nie można. Skończył się okres ulg, trzeba wreszcie powiedzieć sobie prawdę.
Polski przemysł filmowy przetrwał. Kręcimy po 20--30 filmów rocznie, podczas gdy Czesi czy Węgrzy, mający kiedyś kinematografię porównywalną do naszej, zeszli do 4--5 tytułów. Udało nam się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta