Łabędzi śpiew?
Łabędzi śpiew?
Z Jerzym Giedroyciem rozmawia Ewa Berberyusz
To może teraz trochę żalów, na Polskę. Napisał mi pan: "niech pani przyjeżdża, upuszczę sobie trochę żółci. .. "
Nie. U lewanie żółci jest zajęciem bezcelowym i monotonnym. Pracuję nad oceną sytuacji, a jednocześnie, nad naszkicowaniem czegoś bardzo zwięzłego na temat, co należy z robić w najbliższym czasie. To będzie coś w rodzaju łabędziego śpiewu.
Nim ten śpiew nastąpi, Pan zorganizował pierwszą przesyłkę samizdatu z Rosji na Zachód w roku 1959.
Tak. Był to tekst Daniela i Siniawskiego, występujących pod pseudonimem Terc i Arżak pod tytułem "Sąd idzie". Wkrótce po wydrukowaniu u nas miał przekłady na wiele języków. Został przemycony za pośrednictwem Helene Zamoyskiej, z domu Peltier, córki francuskiego "attaché naval" w Moskwie. Znałem ją poprzez męża, tego rzeźbiarza Augusta. Studiowała na Moskiewskim Uniwersytecie, tam poznała Siniawskiego i Daniela. Przez nią to szło. Umiała wykorzystać pocztę dyplomatyczną. Tą samą drogą przesyłałem im też honoraria. Bardzo byli to obiecujący ludzie, nie tylko zresztą oni. A teraz? Daniel nie żyje, Siniawski jest na emigracji w wojnie z e wszystkimi, Maksymow też w wojnie. Wszyscy Rosjanie skłóceni.
Bardziej niż my?
O , bardziej....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta