Czego dziadek w tajdze szukał
Czego dziadek w tajdze szukał
Wierszyna leży sześć tysięcy kilometrów na wschód od granic Polski. Polscy chłopi i górnicy przyjechali tu za chlebem w 1911 roku.
- Przeklinam codziennie dziadka. Czego tu na Syberii szukał - mówi na powitanie ubrana w czerń starsza kobieta z zaczerwienionymi od płaczu oczami. W zagubionej w tajdze Wierszynie nic nie mąci ciszy niedzielnego popołudnia. Umilkły już kościelne dzwony. Gliniasta droga przecinająca wieś jest pusta. W dwóch domach nakrywa się ustawione w podkowy długie stoły. Stypa i swaty - między smutkiem a radością toczy się dziś życie w Wierszynie.
- To kiedy Jan zmarł? We wtorek? No tak, odczekaliście trzy dni z pogrzebem - ksiądz Ignacy Pawlus wyrozumiale kiwa głową. Doskonale wie, że jego parafianie uważają, że dopiero po upływie tego czasu dusza opuszcza ciało. Nawet najpobożniejsi z nich wierzą w sposób, który niewiele ma wspólnego z katolickimi kanonami.
- Po dziewięciu dniach dusza przestaje krążyć wokół domu, a po czterdziestu zapada wyrok, gdzie ma się udać. Po stu dniach dusza idzie do nieba lub piekła - wyjaśnia Larysa. Jest prawosławną Rosjanką i nie krępuje się otwarcie mówić o tym, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta