Wędrowiec po dolinach
Wędrowiec po dolinach
FOT. MICHAŁ SADOWSKI
MARIA LERMAN: Panie profesorze, przeczytałam gdzieś, że lubi pan biegać. Czy kiedykolwiek uprawiał pan sportowy bieg?
WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI: Nie, nie. Nigdy. To jakieś przekłamanie. Bardzo lubię chodzić, chodzić szybko. Jedyny sport, jaki uprawiałem, to były wielogodzinne wędrówki. W górach, na przykład, nie żadna wspinaczka, tylko wędrówki po 8, 10 godzin, po dolinach. Nigdy nie miałem samochodu i nie prowadzę. Tramwaj zawsze mnie irytował. Starałem się raczej chodzić niż jeździć, nawet w wielkim mieście. Wszystko, co najciekawsze, również za granicą, oglądałem podczas wielogodzinnych wędrówek z planami miast w ręku. Odkąd zajmuję się tym, co teraz, wędrowania prawie nie praktykuję. Obowiązki i protokół ograniczają chodzenie. Ale kilkadziesiąt lat oddawałem się temu namiętnie. Stąd może ta moja nadmiernie nerwowa ruchliwość, określana przez niektórych jako bieganie. Syn nieraz do mnie mawia: - Tata, dokąd ty się tak śpieszysz? Moja odpowiedź: - Synku, mam mniej czasu w życiu niż ty, muszę chodzić szybciej.
Czy szybkie chodzenie, podobnie jak jogging, daje radość i siłę?
Mnie daje poczucie pewnej normalności i sprawności. W pewnym wieku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta