Niepogodny i inni
Niepogodny i inni
FOT. JACEK DOMIŃSKI
JERZY RUSIN
I tak, Niepogodnemu wyrosły już z nosa małe, zielone trawki. Nos był ważny. On w gadułkach Niepogodnego zastępował raj utracony wszystkich prawdziwych mężczyzn na świecie.
- Jak tam u pana z kobietami, panie Niepogodny? - pyta Partyjny. Domowa pidżama faluje na nim w rytm, bez-rytm tłumionego z trudem rechotu.
- Tera to ja se ino nosem mogę - mówi nie bez dumy Niepogodny, a jego kulfon pięknie tę wypowiedź egzemplifikuje. Niemy, wielki i majestatyczny.
Tak to teraz widzę: to minispektakl, zdrowa autoironia, żaden symbol przedwczesnych impotentów, spontaniczna zabawa i ucieczka przed dwudziestoczterogodzinną nudą szpitalnej ciszy. Homo ludens w pasiakach zapominający się z radością w autokefalicznym, teatralnym misterium. Święto ożywionych trupów. I fenactil przezwyciężony!
Najważniejszy w szpitalu jest Profesor. To starszy, siwiejący pan. Stąpa po PCV bezszelestnie jak kot, ale naszych doświadczonych siostrzyczek oszukać się nie da: bez pudła wyczuwają moment, kiedy Profesorowi zechce się opuścić swój cichy, tajemniczy gabinet. Wszystko wtedy świeci na glans, łóżka są zasłane i śmieci wymiecione. Nam, czubkom, też udziela się ta odświętna atmosfera. Siedzimy nerwowo na swoich kojach, teatralnie obserwując framugę drzwi. I oto wchodzi!...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta