Dziennik północny
MARIUSZ WILK
20 stycznia
Z reguły nie urządzam urodzin, to znaczy nie zapraszam gości, a spędzamy ten dzień z Weroniką we dwoje, albo w domu na cyplu Śledzia, albo nad Zielonym Jeziorem (15 km od posiołka) w leśnej izbuszce. Jednakże wczoraj zaprosiłem znajomków sołowieckich, chcąc zrobić ich portret zbiorowy w tym dzienniku. Opiszę każdego po kolei, jak przychodzili na kolację i siadali od lewej - niby na grupowej fotografii.
I tak: siedzimy za stołem w kuchni, twarzą do mniemanego obiektywu (zdejmującego nas od wejścia), plecami do okna - w jego ciemni odbija się twarz robiącego to zdjęcie. W tle słychać Rosensfole Agnes Buen Garnas i Garbarka. Średniowieczne pieśni z Norwegii.
Skrajni od lewej: Wasilicz z Kiriłłowną. O Wasiliczu już było, dodam tylko, że ma twarz jak spod topora, krzaczaste brwi i dobre oczy. Nadieżda Kiriłłowna, nasza przybrana mać, na zdjęciach zawsze wychodzi pulchna i rzeczywiście można się w nią zapaść, i z radości, i od łez. Kiriłłowna jest tłusta jak sało z Chochlandii (tak tu się mówi o Ukrainie) i zawsze ci serce namaści, zwłaszcza w biedzie.
Obok nich siedzi Doncow z Michajłowną. Na zdjęciu wyglądają jak biełyje grzyby, czyli prawdziwki. Oboje po siedemdziesiątce, czerstwi, choć pobrużdżeni, on często na rybałkę chodzi - latem na dorsza daleko w morze, zimą na okonia spod lodu. Ona pyszne rybniki piecze i głosem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta