Miasteczko dwóch księżyców
Miasteczko dwóch księżyców
MAJA NARBUTT
Na nieskalanej bieli śniegu, który rano zasypał Rynek, parę godzin później wciąż nie ma śladu ludzkich stóp. Senny i cichy w powszedni zimowy dzień Kazimierz Dolny nie przypomina zatłoczonego do granic możliwości miasteczka, jakim staje się latem.
Wtedy nieomal pęka w szwach - tłum przyjezdnych przemierza uliczki, a przy stolikach w licznych knajpkach i kafejkach nie ma wolnych miejsc. Ale w zimowy ranek w "Rynkowej" spotykają się tylko artyści. Celebrują codzienny rytuał picia kawy, którą podaje im się ze specjalną zniżką. Potem znikają w pracowniach, by malować przedmiot swej fascynacji - Kazimierz.
- Na urok Kazimierza składają się trzy rzeczy. Po pierwsze, zabytki. Po drugie, położenie wśród lessowych wąwozów, nad Wisłą. Po trzecie, malowniczość - wylicza Tadeusz Michalak, pochodzący ze znanej artystycznej rodziny związanej z Kazimierzem. Jako architekt może powiedzieć od razu - jego miasteczko nie ma tej klasy zabytków jak Sandomierz. Jednak to Kazimierz przyciąga tłumy. Nie został po wojnie zeszpecony jak inne polskie miasta. Można unieść wzrok nad kamieniczki otaczające Rynek, pójść nad Wisłę i nigdzie nie zobaczy się bloków. Nic nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta