To nie aleja zasłużonych
To nie aleja zasłużonych
FOT. RAFAŁ GUZ
Osiemdziesiąt filmów, siedemdziesięciu gości z zagranicy. Jak trzy osoby mogą przygotować taki duży festiwal?
STEFAN LAUDYN: Bez większych problemów. Znamy się i rozumiemy doskonale, obejrzeliśmy razem tysiące filmów. Pracujemy nad programem przez cały rok. Na największe festiwale - do Berlina, Cannes i Rotterdamu - jeździmy we trójkę. Poza tym każdy z nas ma swój własny obszar zainteresowań. Na przykład Ewa Więckowska ogląda rocznie około stu filmów niemieckich. Ryszard Mięckiewicz zjamuje się głównie kinem azjatyckim. Ja bywam w Karlowych Warach, Moskwie, jeżdżę też na festiwale narodowe. Staram się orientować w produkcji filmowej z naszego regionu. W ostatnim roku byłem w Czechach, Słowenii, a w Tallinie oglądałem filmy pochodzące z krajów nadbałtyckich. Kinematografie naszych sąsiadów nie są tak dobrze zorganizowane jak zachodnie, nie jest więc łatwo dotrzeć do nowych tytułów. A mamy i inne trudności. Kiedyś na przykład wystarczyło zgłosić się do Instytutu Filmowego w Belgradzie, żeby obejrzeć cały dorobek jugosłowiański. Dzisiaj trzeba szukać kontaktów w pięciu krajach.
Warszawski Festiwal Filmowy ma zawsze bardzo oryginalny program. Niemal...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta