Z ukosa
Z ukosa
Tyle rzeczy w świecie staje na głowie, że aby być z nimi w zgodzie, pojechaliśmy w podróż nie po-, lecz przedślubną. Do Turcji. Ölüdeniz to ośrodek turystyczny nad zatoką, na skrawku wyciętym w zboczach gór Taurus. Co za koszmar te setki hoteli, hotelików, każdy obowiązkowo z basenem i z łupaniną natrętnej muzyki, zatłoczone plaże... Nic, tylko pożyczyć samochód i uciekać. I tak zrobiliśmy.
Jak wiadomo, Polacy są nacją trudną, zawsze narzekają i wybrzydzają, więc - aby być w zgodzie z charakterem narodowym - awanturujemy się, że samochód, jaki dostaliśmy, jest do luftu, bo miała być nowa toyota, a jest zabytkowa. Turek powiózł nas serpentynami w góry, by udowodnić, że pojazd jest młody; udało nam się ocalić życie i nieco zmiękczeni doszliśmy do zgody. Turek na znak przyjaźni wskazuje w dół na miniaturkę miejscowości i mówi z dumą: - Po co się gniewać, to jest raj, przyjechaliście do raju. - Jak na raj, to za wiele ludzi - marudzę. Nie zrozumiał.
Kłębiące się na plażach ciała wydają się zadowolone ze swojego skłębienia. Tylko jeden dzień przeleżeliśmy w tym tłoku nad laguną, która miała być przepiękna, a zmieniła się w akwarium. Pływając w tłumie, nurkowałem, by z dna wydobywać nie muszle, lecz puszki po piwie. Z pobliskich plaż stateczki wożą masowo turystów na zwiedzanie okolicznych cudów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta