Patrząc z Moskwy
Dla niewielu krajów, a może dla żadnego poza Polską to, co dzieje się na Ukrainie nie jest tak ważne jak dla Rosji. Zwycięstwo pomarańczowej rewolucji w Kijowie oznaczałoby bowiem pierwszy poważny wyłom w skrupulatnie odtwarzanej przez prezydenta Putina budowli wielkiego imperium.
Dla większości Rosjan Ukraina to nie "ot taki sobie sąsiedzki kraj", to młodsza siostra. Trochę pogardzana, traktowana z góry, ale jednak rodzona siostra. I nie chodzi tu o kwestię Rusi Kijowskiej czy inne tak odległe sprawy. Przez ostatnie 300 lat Kijów był ważnym miastem rosyjskiego imperium, a tylko od 15 lat jest stolicą niepodległego państwa. Niejeden Rosjanin do niedawna traktował Ukrainę właściwie jako państwo sezonowe, jako coś tymczasowego. Przecież to normalne, że człowiek jeździ na wakacje do Jałty albo na Krym... i nie musi w tym celu wyjeżdżać za granicę. Oczywiście wiadomo, że "Chachły" (jak pogardliwie nazywa się w Rosji Ukraińców) mają dziwny akcent w rosyjskim, a niekiedy w ogóle mówią tym swoim językiem, który w końcu nie aż tak trudno zrozumieć.
Dla rosyjskich władz Ukraina to bardzo duży kraj, tuż pod bokiem, gdzie system powinien być jak najbardziej podobny do tego panującego w Rosji, a władze jak najbardziej od Rosji zależne. Tak więc idealnym systemem jest stosunkowo łagodna i możliwie skorumpowana dyktatura opierająca się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta