Dzikie objawienie
Dzikie objawienie
ILUSTRACJA JANUSZ KAPUSTA
Wiem, moja wina. Napisałem posłowie do "Kodu Leonarda da Vinci". Napisałem je, na dodatek, krytycznie i na własne życzenie, bez żadnych sugestii ze strony wydawcy, który wcale nie zabiegał o alibi dla książki mogącej zaszokować prawowiernych chrześcijan. To dla wielu polskich klerykałów i antyklerykałów - dziwnie w tej materii zbratanych - grzech śmiertelny. I zapewne wystarczający powód, aby mnie trafił szlag. A lepiej jeszcze - grom z jasnego nieba. Nagle, bez rozgrzeszenia.
Bardziej jednak niż oczyszczenie z grzechów interesowałoby mnie zrozumienie fenomenu "Kodu". Jazgot fanatyków - jego świadectwem są też nierzadko strony Internetu (dobrze ponad sto tysięcy!) - ich zapiekłe insynuacje i werbalne pałkarstwo niczego bowiem nie tłumaczą. I nie próbują oni nawet po prostacku, jak mają to czasem w zwyczaju, wyjaśnić, skąd u licha tych 17 milionów (z tego ćwierć miliona w Polsce) sprzedanych egzemplarzy książki Dana Browna! I skąd wynika cała ta niesłychana gra emocji, nie tylko przecież religijnych, jaka ogarnęła właśnie teraz kulturę masową.
Oczywiście, są i wyjątki, które umykają pracy ideologicznych młynów. Głosy te jednak słabo słychać w ogólnej wrzawie. A przyczynia się do niej szemranie tzw....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta