Ksaperzy
"Mówi się, że absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej mają wygórowane wymagania. To nie tak. Nie chodzi o to, że jakieś funkcje są nas niegodne. Mógłbym piastować nawet niskie stanowisko, byleby robić coś sensownego i rozwojowego. Do przekładania papierów nie trzeba kończyć takiej szkoły" -- uważa Władysław Stasiak, wicedyrektor zespołu w NIK, absolwent Szkoły.
Ksaperzy
Renata Wróbel
Każdy z nich najpierw kończy jakieś studia. Potem pokonuje sześciu lub siedmiu kontrkandydatów, by przez osiemnaście miesięcy uczyć się, jak być urzędnikiem. Jeśli nie doskonałym, to bardzo dobrym. Zna języki, umie się znaleźć na przyjęciu dyplomatycznym i przed kamerą, nie boi się komputera, nieobce jest mu prawo, ekonomia, techniki negocjacji... Przez 5 lat po ukończeniu Krajowej Szkoły Administracji Publicznej musi pracować w administracji, chyba że zdecyduje się zwrócić koszty nauki.
Są to sumy wysokie. Każdy słuchacz KSAP kosztuje podatnika 60 tysięcy nowych złotych. Zdaniem zwolenników szkoły, to dla społeczeństwa nie tyle obciążenie, ile inwestycja. Ma się zwrócić dzięki temu, że absolwenci będą zalążkiem "nowego ładu" w administracji, pomogą budować menedżerską, apolityczną, fachową, lojalną i sprawną państwową służbę cywilną. Sami mówią o sobie "ksaperzy", co ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta