Wolniej nie znaczy w miejscu
Lipcowe dane makroekonomiczne potwierdzają wcześniejsze gorsze nastroje przedsiębiorców widoczne w badaniach GUS
Wolniej rośnie produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna, spada rentowność firm, a zwiększa się import i deficyt w handlu zagranicznym. W lipcu w porównaniu z 2007 r. o ponad 4 proc. spadły też nowe zamówienia w przemyśle, co sugeruje, że firmy mogą ograniczać produkcję.
Rośnie też dysproporcja w branżach. Te, które odczuwają skutki spowolnienia spodziewają się nie tylko zahamowania wzrostu płac i zatrudnienia, ale też zamykania najsłabszych firm.
Wczoraj GUS podał, że sprzedaż detaliczna wzrosła w lipcu o 14,3 proc., co jest też wynikiem gorszym od notowanego w ostatnich miesiącach. Pocieszający jest jedynie dalszy spadek stopy bezrobocia, w lipcu do 9,4 proc. (według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności ten poziom jest jeszcze niższy i w II kw. wyniósł tylko 7,1 proc.).
Ekonomiści wskazują, że w 2009 r. dynamika PKB spadnie do ok. 4,5 – 4,8 proc. z 5 – 6 proc. w tym roku. Zarówno analitycy, jak i przedsiębiorcy są zgodni: szczyt koniunktury mamy za sobą. – Nie spadamy nagle z 6 proc. na 4,5 proc. Nasza gospodarka po prostu zwalnia – zauważa Ryszard Petru, główny ekonomista BPH. – Gospodarka wraca do normalności po czasie „przegrzania rynku”. Rozwój na poziomie 4,5 – 5 proc. PKB jest bardzo przyzwoity – uważa.
Spowolnienie przychodzi z Zachodu
Większe obawy o stan gospodarki niż ekonomiści obserwujący ją z bankowych biur...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta