Głowy już mi nie utną
Kilka pokoleń pracowało na bogactwo Zimbabwe, wydzierając ziemię uprawną z buszu. Po wyrzuceniu białych farmerów czarni pracownicy rolni zostali bez środków do życia – nowych właścicieli nie interesuje uprawa roli
Korespondencja z Harare
– Nie wjeżdżaj do Zimbabwe jako dziennikarz – radzili mi jeszcze w ubiegłym roku znajomi z RPA i Polski. – Po pierwsze, nie dostaniesz akredytacji, a po drugie, jeśli jakimś cudem ją zdobędziesz – będziesz miał przy sobie non stop agenta policji politycznej. Są wszędzie, całe lotnisko jest ich pełne, wyszukują dziennikarzy, pracowników organizacji humanitarnych i innych „wrogów Zimbabwe”. Skończysz deportowany albo w areszcie. Chciałbyś spędzić ze dwie nocki w więzieniu w Harare? Taka przygoda może zmienić całe twoje życie...
Nie chciałbym. Wjeżdżam jako turysta i czekam, aż jakiś agent CIO (Centralna Organizacja Wywiadowcza – to obok armii i policji główna siła podtrzymująca reżim rządzącego Zimbabwe od 30 lat Roberta Mugabego) odkryje moje prawdziwe zamiary. Jednak nic się nie dzieje. Przyjaźnie nastawiony urzędnik imigracyjny wbija mi wizę za 30 dolarów, nie zadaje pytań, życzy miłego pobytu. Wjeżdżam do kraju, który od kilku lat jest symbolem wszystkiego najgorszego, co afrykańskie państwo może zaoferować obywatelom: korupcji, zamordyzmu i przemocy wobec opozycji politycznej, kompletnej ruiny gospodarczej, nędzy, chorób, śmierci.
Wjeżdżam i nic nie widzę. Pewnie dlatego, że jest noc, a prawie w całym Harare kilka godzin wcześniej wyłączono prąd. Co chwila wyłączają, rano też nie będzie światła, prąd wróci na kilka godzin pod...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta