Czego nie widać w Wenecji
Domy z chmur i z samych schodów. Czy tak będą wyglądały kiedyś miasta?
Jakaż to była poetycka katastrofa, najpierw złamał się pierwszy filar, po nim następny i tak upadły wszystkie, jeden po drugim, jak w domino, pisze Junya Ishigami, młody japoński architekt, o zawaleniu się efemerycznej konstrukcji, którą przygotował na tegoroczne weneckie biennale architektury. Stała zaledwie kilka godzin, co i tak wystarczyło jury, by przyznać Ishigamiemu Złotego Lwa za najlepszy projekt. Dlaczego nagrodzono porażkę?
Ishigami eksperymentuje z transparentnymi budynkami o wątłych konstrukcjach. Jego warsztat „KAIT-Kobo” na politechnice w Kanagawie to szkło i 305 chaotycznie rozstawionych słupów niewiele grubszych niż przegub mojej ręki. Jednak transparentne ściany są w architekturze oczywistością, barierą nie do przeskoczenia był do tej pory szkielet, zawsze widoczny. Ishigami zajął się więc szkieletem. Chciał, by składał się jak powietrze z niemal niedostrzegalnych dla oka części. Ten, którego resztki można teraz oglądać w weneckim Arsenale, rzeczywiście trudno dostrzec. Tworzą go struny o średnicy od 0,9 do 0,02 mm.
– Derikatny – z uśmiechem przyznaje w wywiadach Ishigami, który jak część jego rodaków w angielskim zamienia „l” na „r”. Nie chodzi tu jednak o stabilność i niezawodność, lecz o zbadanie nowych możliwości architektury, o zbliżenie się do niemożliwego. Trudno o lepsze miejsce prezentacji takich pomysłów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta