Szare eminencje, czyli komu liderzy ufają najbardziej
Wachowski, Ostachowicz, Kalita. – Nie liczy się ten, kto podpisuje, ale ten, kto dyktuje – przyznaje jeden z polityków
„Kto nie z Mieciem, tego zmieciem” – brzmiała rymowanka popularna w czasach Mieczysława Moczara, a przypomniana w epoce Mieczysława Wachowskiego, szefa gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy.
Choć złośliwi przezywali go „kapciowym”, jego rola znacznie wykraczała poza wkładanie prezydentowi pantofli. Decydował, z kim spotyka się Wałęsa, a często sam przyjmował gości prezydenta. Prasa nazywała go człowiekiem mroku, sugerując, że pociąga za sznurki w służbach specjalnych.
Wachowski z końcem kadencji Lecha Wałęsy poszedł jednak w zapomnienie.
Pociągają za sznurki
Za fasadą demokratycznych urzędów kart nie rozdają już też inne najbardziej znane szare eminencje III RP – spowiednik i kapelan prezydenta Wałęsy ksiądz Franciszek Cybula, były biskup polowy Sławoj Leszek Głódź i Artur Balazs, minister rolnictwa w kilku rządach.
Ich miejsce zajęły kolejne osoby, które, pozostając w cieniu, pociągają za sznurki. Za plecami premiera Donalda Tuska stoi tajemniczy minister Igor Ostachowicz, a szefa SLD Grzegorza Napieralskiego – rzecznik prasowy Tomasz Kalita. W PiS najważniejszym po prezesie politykiem jest rzadko pojawiający się w mediach Adam Lipiński.
Dla wpływów szarych eminencji przełomowe były ostatnie wybory prezydenckie. Rola niektórych wzmocniła się, innych osłabła.
Pierwszy dworzanin premiera
– Straciłem moją podporę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta