Atomowe ramię Rosji
Ćwierć wieku po katastrofie w Czarnobylu rosyjski przemysł jądrowy ma się dobrze jak nigdy dotąd. Buduje najwięcej elektrowni na świecie, sprzedaje najwięcej paliwa, włada 20 proc. zasobów uranu w USA. I będzie walczyć o budowę polskiej elektrowni
Iwona Trusewicz
Wtorek, 11 stycznia 2011 r. Gabinet prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa: ciemna mahoniowa boazeria, złoty dwugłowy orzeł, dwie flagi państwowe. Choinka w rogu cała w srebrnych ozdobach. Przy mahoniowym biurku ze złotą inkrustacją siedzi prezydent. Naprzeciwko, ostrzyżony po żołniersku, posiadacz trzeciego dana w aikido Siergiej Kirienko, prezes państwowego koncernu jądrowego Rosatom, jednego z najważniejszych dziś światowych graczy w atomowym biznesie.
To ważne spotkanie. Półtorej godziny wcześniej zakończyła się wymiana not między Rosją a USA kończąca dwuletnie prace nad ratyfikacją przez oba kraje umowy o współpracy w branży atomowej. Od tego roku Rosjanie uzyskali bezpośredni dostęp do amerykańskiego rynku usług w energetyce jądrowej.
To była dzikość
Dmitriju Anatoliewiczu – zwraca się do prezydenta Rosji szef Rosatomu – do tej pory dwa kluczowe kraje w energetyce jądrowej nie miały dwustronnej umowy, w wyniku czego nie mogliśmy niczego bezpośrednio dostarczać Amerykanom, a oni – nam. Wszystko robiliśmy przez pośredników, kraje trzecie. A to była oczywiście jakaś dzikość. Teraz mamy otwartą drogę na kluczowy atomowy rynek, co jest istotne z ekonomicznego punktu widzenia – mówi Kirienko*.
I wylicza zaangażowanie koncernu na rynku USA: – Realizujemy ponad 40 proc. zapotrzebowania amerykańskich elektrowni w paliwo jądrowe. A...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta