W obronie wygranych spraw
Na łamach największych gazet sprowadza się całą naszą działalność do gastronomii. Naraża to nas nieustannie na zawiść i wysokonakładowe kłamstwo – pisze szef „Krytyki Politycznej”
Nietrudno zauważyć, że najlepiej w polityce i mediach radzą sobie ci, którzy bez skrupułów domagają się czasu antenowego, dotacji od państwa, miejsca na listach dla siebie i swoich kolegów. Niedawna awantura, którą wszczęli prawicowi publicyści po rozstrzygnięciu konkursu na dotację dla pism, i uległość ministra Bogdana Zdrojewskiego jest tylko jednym z przykładów.
Przy okazji wrzuca się „Krytykę Polityczną", „Znak", „Więź" i inne pisma, które otrzymały dotację, do jednego worka i oskarża niezależną komisję o wspieranie „samych swoich". Śmiać się chce, gdy interweniujący dziennikarze nie widzą, jak sami tworzą listę „swoich", upominając się jedynie o wybrane przez siebie tytuły, a pomijając wyżej od nich punktowane, które również nie otrzymały dotacji. Ale nie wszyscy. Artur Bazak z „Gościa Niedzielnego" wywnioskował, że „Decyzja Instytutu Książki o odrzuceniu wniosku magazynu Ha! art wpisuje się, chcąc nie chcąc, w program marginalizowania wszystkich środowisk lewicowych, które nie idą pod szyldem Sławomira Sierakowskiego".
Nie tylko przy tej okazji wylano kubeł pomyj na środowisko „Krytyki Politycznej". Czyżby dlatego, że pismo i inne nasze przedsięwzięcia nie zasługiwały na wsparcie w trzecim sektorze? Nie używano merytorycznych argumentów, wystarczyło nazwać nas „skrajną lewicą" (Bronisław Wildstein)...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta