Gołego patosu nie zauważyłem
Z Januszem Głowackim o strajku w stoczni gdańskiej w 1980 roku i o powieści "Moc truchleje" rozmawia Krzysztof Masłoń
Janusz Głowacki napisał dla Andrzeja Wajdy scenariusz filmu o Lechu Wałęsie. Ta wiadomość zelektryzowała wszystkich, ale i zdziwiła – przynajmniej część opinii publicznej. W końcu sławny reżyser z egzaltacją wyznał swego czasu, że chciałby być co najwyżej szoferem pana Lecha, natomiast autor „Good night, Dżerzi", znany ironista, nie krył swego mocno sceptycznego stosunku zarówno do Lecha Wałęsy, jak „Solidarności". Koronnym na to dowodem jest jego powieść „Moc truchleje", po raz pierwszy wydana w drugim obiegu w 1981 roku, a niedawno wznowiona w ramach „Kanonu literatury podziemnej".
Rz: „Moc truchleje" to chyba najbardziej polityczna z pańskich książek?
No bo powstawała w wyjątkowo politycznych czasach, kiedy wszystko było polityczne, kobiety, Bóg, alkohol też. Siłą rzeczy i ja zostałem wciągnięty w toczącą się polityczną walkę.
Został pan wciągnięty czy sam się pan do tej walki włączył?
Zostałem wciągnięty, bo w sierpniu 1980 roku pojechałem do Gdańska na strajk. Nie jechałem z intencją walki z komuną, tylko dlatego, że działo się coś niezwykłego. Uważałem, że trzeba tam być. Zdarza mi się mieć intuicję.
Długo był pan w Gdańsku?
Nie pamiętam, dziesięć dni, tydzień? Wystarczająco długo, żeby napisać o tym, co się tam działo.
Napisać inaczej niż wszyscy, powtarzający wtedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta