Czas gniewu
Ewa Stankiewicz pod Pałacem Prezydenckim mówi głośno to, o czym w zaciszu swoich domów myślą miliony Polaków. I tego nie da się zakrzyczeć, przemilczeć ani zdezawuować – uważa publicysta
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w rocznicę katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu komentatorzy większości mediów stadnie uznali za „początek kampanii wyborczej", „podeptanie uczuć rodzin ofiar", „sianie nienawiści" i „zlekceważenie nawoływania Kościoła do skupienia i powagi".
Wpływowy doradca ds. zagranicznych prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Roman Kuźniar objawił się nagle jako ekspert od spraw ostatecznych, przewidując, że Jarosław Kaczyński skończy w piekle. A prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, na łamach „Rzeczpospolitej" wyznał ni mniej, ni więcej, że w przemówieniu Kaczyńskiego „dało się słyszeć ton totalitarny". Dlaczego? Ano dlatego, że prezes PiS zamiast słowa „społeczeństwo" używał słowa „naród", zamiast „cywilizacja" mówił „historia" i ośmielił się nie wspomnieć ani słowem o „tolerancji".
Do chóru krytyków dołączyła wdowa po Zbigniewie Herbercie. Zareagowała na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego – prezes PiS w Sali Kongresowej, cytując Herberta, powiedział o tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej, iż „zostali zdradzeni o świcie". Protest Katarzyny Herbert stał się głównym tematem prorządowych mediów i jest wałkowany na wszystkie możliwe sposoby.
Nie ostygły zgliszcza
Hasło do nagonki, jak zwykle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta