Jak kończy marszałek
Czy chwalony za świetną organizację i dobre kontakty z opozycją Grzegorz Schetyna trafi na margines polityki? Taki był los wielu poprzedników
Bardzo dziękuję. Dziękuję, dziękuję – te słowa wypowiada po wielekroć Grzegorz Schetyna, gdy prowadzi obrady Sejmu. Posłów PO owo dziękowanie wprawia w świetny nastrój. – Grzegorz po raz pierwszy w życiu musi dziękować – mówią z nieskrywaną satysfakcją.
Niby nic wielkiego. Przecież „dziękuję, bardzo dziękuję" to tradycyjna fraza tych, którzy przewodniczą sejmowemu posiedzeniu. Ale w odniesieniu do Schetyny uśmiech wśród partyjnych kolegów jest jak najbardziej zrozumiały.
Przez lata sekretarz generalny PO, który zyskał przydomek Grzegorz „Zniszczę Cię" Schetyna, grał rolę złego policjanta w partii. Wpuszczał na listy do parlamentu albo nie. Wprowadzał zamordyzm. Tym dobrym jawił się Donald Tusk, choć wtedy wszystko robili w pełnym porozumieniu.
W 40. urodziny Schetyna, którego bali się działacze i pracownicy, zadeklarował w gronie zaproszonych gości: „już nigdy nie będę na nikogo krzyczał". Było to jednak dawno, dawno temu – w 2003 r. Rok później doprowadził razem z Tuskiem do eksportu do Parlamentu Europejskiego Pawła Piskorskiego i zastąpił go na stanowisku sekretarza generalnego PO. Ale słowa nie dotrzymał.
Emocje, jakie wzbudzał u podwładnych, widoczne były już na początku lat 90. Wtedy Schetyna był szefem rady nadzorczej Radia Eska. Oto scenka z tamtego czasu według relacji „Gazety Wyborczej": Gdy wchodzi do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta