Ktoś tym musi rządzić
W ogołoconej z iluzji Europie po okresie chaosu zapewne wykształci się jakaś forma ponadnarodowej współpracy gospodarczej. Jedno jest pewne
Niemcy sobie poradzą
Wcześniej czy później musiało do tego dojść. Doszło późno, być może za późno. W środę przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso dał znać, że Komisja będzie próbowała skłonić kraje eurolandu do wypuszczenia na rynki jednolitych europejskich obligacji. Innymi słowy dług Niemiec miałby być oprocentowany tak samo jak dług Grecji i Hiszpanii. Nie wiadomo, skąd pomysł, że tym razem kanclerz Merkel ulegnie młotkowaniu ze wszystkich stron i zgodzi się na rozwiązanie, które z niemieckiego punktu widzenia wygląda absurdalnie.
Ale akcja Barroso to coś więcej niż kolejna próba postawienia Niemców pod ścianą. Komisja chce w istocie stworzyć zalążek europejskiej unii fiskalnej i kontroli brukselskiej centrali nad budżetami narodowymi. Z finansowego i gospodarczego punktu widzenia to jest jedyne sensowne rozwiązanie – szkoda, że nikt o tym nie pomyślał, zanim wprowadzono euro. Politycznie oznacza jednak początek końca suwerenności narodowych w Europie. Oznacza również pogłębianie tego, co od lat w Europie nazywa się „deficytem demokracji" – jeśli propozycje Barroso jakimś cudem zostałyby przyjęte, grupa niewybranych przez narody (wskazanych za to przez rządy) urzędników Komisji decydowałaby o podstawowych kwestiach rozwoju europejskich społeczeństw. Byłby to kolejny triumf elit i kolejny przejaw triumfu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta