Chęć zysku, która prowadzi w otchłań
Niedawno dostałem rachunek z banku, a tam jak byk stało, że mój zysk z trzymania pieniędzy wynosi 0,01 proc., zaś overdraft obciąża mnie 30 proc. Lichwa – pomyślałem. I miałem rację. Za coś takiego w dawnej Warszawie kilku zawisło na gałęzi
Wedle dawnych definicji – lichwa to wyzysk (częstokroć podstępny) dłużnika przez wierzyciela. Drzewiej to były nie tylko wysokie procenta, ale i dodatkowe prowizje. Celowali w tym głównie starozakonni, i to przez kilka stuleci. Pieniądze robiło niewielu, ale odium spadało na całą nację.
Jak napisał dawny varsavianista Jan Stanisław Bystroń, pierwsi Żydzi pojawili się w mieście pod koniec XIV w. Licząca około 100 osób wspólnota zamieszkiwała rejon Wąskiego Dunaju. Zajmowali się handlem oraz lichwą do roku 1483, w którym to książę Bolesław wyrzucił ich z miasta.
Sprawa pozornie wydaje się prosta – Żydzi byli u nas kojarzeni z wysokimi odsetkami od pożyczek, co brzydko pachniało, stąd i niechęć do nich. Gdy jednak wgłębimy się w ten problem, sprawa lichwy zaczyna wyglądać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta