Dwa dni szczęścia
Justyna Kowalczyk wygrała na 10 km, odjedzie z Polski z żółtą koszulką. Szkoda, że Puchar Świata nie wróci do Szklarskiej Poręby za rok
Korespondencja z Jakuszyc
Justyna z zaszklonymi oczami, z drżącym głosem, nieuciekająca przed tłumem – to nie zdarza się często. – Wiem, że nie jesteście przyzwyczajeni, ale ja mam jakieś emocje poza złośliwością. Mam, naprawdę. I tutaj wszystko puściło – mówiła, gdy już można było odłożyć wszystkie nagrody za sobotnie zwycięstwo, zdjąć żółtą koszulkę liderki Pucharu Świata i spotkać się z rodziną.
Trochę to trwało, zanim dotarła do swojego hotelu przy trasie. Ze stadionu szła przez szpaler kibiców czekających na autografy. – Z nerwów spałam tylko trzy godziny. Cały ranek podpisywałam swoje zdjęcia, żeby je potem rozdawać. Zawody tutaj to były dwa dni szczęścia – opowiadała.
Mało testosteronu
Od wzruszeń jest w ich zespole raczej trener Aleksander Wierietielny. Ale on po zwycięstwie Kowalczyk w biegu na 10 km stylem klasycznym, widząc, co się kroi, zniknął ze stadionu.
– W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta