Reprywatyzacyjna stajnia Augiasza
Obraz procesu reprywatyzacji w polskim wydaniu pokazuje, w jaki sposób dochodzi do rozsadzenia w pył spójności systemu prawnego – pisze ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
Proces reprywatyzacji w Polsce przebiegający drogą tzw. sądowej małej (pełzającej) reprywatyzacji porównać można do mitologicznej stajni Augiasza, z tą różnicą, że stajnię udało się Herkulesowi wreszcie posprzątać. Tymczasem nie ma mocnego na polską reprywatyzację. Sprzątają sądy i choć się starają, to miotła, którą dysponują, nie zamiata równo i pozostawia po sobie tumany kurzu. Rolę Augiasza odgrywa ustawodawca notorycznie lekceważący potrzebę uchwalenie prawa reprywatyzacyjnego. Uporanie się z tym problemem scedował na sądy, które niczym Herkules robią co mogą, a że mają do dyspozycji tylko wątpliwej jakości miotłę, wygląda to różnie. Świadczą o tym ostatnie wyroki Sądu Najwyższego zapadłe w precedensowych sprawach stanowiących kolejną odsłonę reprywatyzacyjnej konduity.
Trzy precedensowe wyroki
W trzech rozpoznanych niedawno sprawach (wyroki z 29 czerwca 2012 r., I CSK 547/11; z 6 września 2012 r., I CSK 59/12 i I CSK 96/12) Sąd Najwyższy rozważał po raz pierwszy, czy konstrukcja art. 7 ustawy z 6 lipca 2001 r. o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju (dalej: ustawa) w związku z brakiem przepisów odrębnych może uzasadniać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta