O trudnej sztuce legislacji
Posługiwanie się ustawą jako instrumentem doraźnej polityki jest psuciem państwa prawnego – pisze profesor
Parlament po wakacjach wznowił obrady, więc – jak mawiano w rewolucyjnej Francji – „nie znasz dnia ani godziny". Zewsząd słychać wołanie o nowe prawo. Od koalicji i opozycji napływają całymi falami konkurencyjne projekty ustaw. Warto zatem przypomnieć niektóre stare prawidła dobrej legislacji.
Mądry legislator kieruje się dwiema zasadami. Pierwsza – aksjologiczna – głosi, że nie każda materia społeczna nadaje się do prawnego regulowania. Zakazy i nakazy prawne są jak leki – zawsze mają uboczne, niepożądane skutki, w pewnych zaś obszarach ludzkiej aktywności mogą czynić rozmaite szkody. Dobry legislator powinien więc wiedzieć, czego prawnie nie regulować, by nie tworzyć prawa martwego lub szkodliwego, bo gwałcącego wartości moralne, aktualnie w danym społeczeństwie dominujące.
Druga zasada – warsztatowa – mówi, że należy w miarę możliwości redagować przepisy syntetyczne, tzn. pozbawione nadmiernie szczegółowych hipotez. Bo im bardziej szczegółowo daną materię regulujemy, tym więcej pozostawiamy obszarów nieobjętych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta