Długi marsz Białorusinów
Zbliżają się wybory parlamentarne na Białorusi. Choć nie przyniosą zmian, dla nas ważny będzie sam ich przebieg – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”
Od czasu umocnienia się Aleksandra Łukaszenki na urzędzie prezydenta co kilka lat obserwujemy rytuał: nadchodzą wybory i szykują się do nich wszyscy – władza, opozycja oraz zagranica.
Władza – bo chce mieć spokój i pewność, że wybrani zostaną właściwi ludzie. Opozycja – bo ma szanse się pokazać i udowodnić, że jednak istnieje. Wreszcie zagranica – bo ma cień szansy, że w Mińsku dojdzie do jakichś zmian.
Wyniki wyborów parlamentarnych, rozpisanych na 23 września, są do przewidzenia już teraz – inaczej niż podczas poprzedniego głosowania, gdy była niewielka możliwość, że kilku opozycjonistów w parlamencie jednak się znajdzie. Tym razem zmian nie będzie. Opozycja nie trafi do Izby Reprezentantów, bo większa jej część zapowiada wycofanie kandydatów przed głosowaniem i obwieszczenie bojkotu, a mniejszość, która chciała walczyć do końca, nie została zarejestrowana. Teoretycznie rzecz biorąc, zagraniczni obserwatorzy wyborów mogą się na Białorusi nie pojawić wcale, bo i po co. I tak nic się nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta