Jurodiwy dziesiątej muzy
Aleksiej Bałabanow zaczął jako kronikarz wielkiej zapaści, jaką przyniósł krach ZSRR. Do dziś obserwuje, w różnych odsłonach, potęgę niesprawiedliwości rządzącej światem. Jego gniew jest wołaniem o sprawiedliwość
Kiedy twórca ogłasza koniec swojej działalności artystycznej, to niekoniecznie sprawa jest przesądzona. Szczególnie jeśli oświadczenie pada z ust kogoś takiego jak Aleksiej Bałabanow. Ten czołowy skandalista rosyjskiego kina potrafił już widzów nieraz zaskoczyć. Chociażby ze względu na rozpiętość gatunków, którymi operuje, i to w sposób mistrzowski: od onirycznych, kameralnych przypowieści („Zamek", „Radosne dni", „Morfina") poprzez psychologiczne thrillery („O dziwadłach i ludziach", „Ładunek 200", „Palacz") po komercyjne filmy akcji („Brat", „Brat 2", „Wojna", „Ciuciubabka").
Ale najważniejsze jest co innego: dla 53-letniego reżysera nie ma żadnych tabu – ani światopoglądowych, ani estetycznych. Dotyczy to również perspektywy własnej śmierci. I właśnie schyłek życia podawany jest przez Bałabanowa jako powód kresu aktywności. Zwierzał się na ten temat na planie zdjęciowym filmu „Ja też chcę", który nakręcił w tym roku: ponoć od lekarza usłyszał, iż żyje wyłącznie dzięki swojemu żelaznemu, syberyjskiemu zdrowiu.
Ale być może owo żelazne, syberyjskie zdrowie jeszcze nieraz sprawi, że wybitny twórca sięgnie po kamerę. Na razie pozostaje nam podsumować dotychczasowy dorobek reżysera. Czy raczej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta