Edward Snowden. Nieuchronna porażka
Dziś USA występują w roli mocarstwa zajadle ścigającego zdrajców poza swoimi granicami. A Chiny i Rosja ustawiają się w roli obrońców ich praw – pisze publicysta.
Nie dam głowy, że sprawa Edwarda Snowdena skończy się dla niego jakimś, nawet częściowym, happy endem. 29-letni odludek, admin systemów komputerowych, który z pobudek czysto idealistycznych, jak twierdzi, zdemaskował PRISM, amerykański tajny supersystem do przeczesywania globalnych serwisów internetowych, rozpaczliwie stara się nie wpaść teraz w ręce władz swojego kraju.
Może się to okazać trudne, bo choć Snowden ma sojuszników, Wujek Sam jest wściekły, a opinia publiczna, jedyna siła, która skutecznie mogłaby ściganego osłonić, wydaje się zdezorientowana całą sytuacją. I mocno podzielona.
Co o nim myśleć?
Nic w tej historii nie chce się zgadzać, nic nie pasuje do prostej ideologicznej szufladki. Dla kogoś z pokolenia pamiętającego zimną wojnę uderza w tym dramacie odwrócenie ról tradycyjnych protagonistów globalnej sceny: w epoce Internetu to Stany Zjednoczone z alarmującą częstotliwością występują w roli mocarstwa, które zajadle ściga zdrajców poza swoimi granicami.
Kraj, który był czempionem praw człowieka, ze szczególną mściwością traktuje dziś tych, którzy łamią omertę służb specjalnych. Chiny zaś, a teraz i Rosja, negocjują w imieniu Snowdena; przynajmniej oficjalnie i w stopniu ograniczonym własnymi interesami ustawiają się w roli arbitrów i obrońców jego elementarnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta