Adwokacka wojna na pagórku
Bój, który rok temu rozgorzał w stołecznej palestrze, jest równie bezsensowny, jak jego przyczyny. Stojący w kolejce po władzę to populiści – pisze adwokat.
Wojna to na ogół rzecz poważna, choć potrafi wybuchnąć z byle powodu. Starożytni Grecy (ok. 1185 p.n.e.) wojowali o odzyskanie żony jednego z nich. Już po dziesięciu latach udało się odbić ruszoną zębem czasu małżonkę. Rogacz przyjął przeprosiny, choć wszczął wojnę zaślepiony zazdrością. Wyszło na to, że wojna sensu nie miała. Wojna futbolowa między Hondurasem i Salwadorem (1969) zaczęła się – jak sama nazwa wskazuje – od meczu piłkarskiego. Wygasła po kilku dniach, przynosząc dwa tysiące ofiar. Sensu nie miała także wyprawa Napoleona na Moskwę (1812 r.), która nie mogła zakończyć się sukcesem. Ale dzięki innym zwycięstwom Napoleona w licznych mało sensownych bitwach mamy Łuk Triumfalny, kilka marszałkowskich bulwarów i Avenue de la Grande Armée, bez których Paryż nie byłby taki piękny.
My mieliśmy wojnę na górze (w 1990 r.). Jej skutki odczuwamy do dzisiaj. Jeśli po czerwcu 1989 roku coś nam się nie udało, na pierwszym miejscu stawiam działanie wirusa braku wyobraźni i przyzwoitości, który sprawił, że ówczesny prezydent podjął wiele bezsensownych decyzji. Brak pozytywnego politycznie skutku tej wojny jest porównywalny z niesmakiem wywołanym stylem jej prowadzenia. Ale kto dziś pamięta bon mot „stłucz pan termometr, nie będziesz miał pan gorączki". Przewidywalność i przyzwoitość przegrały....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta