Sława jest jak więzienie
Aż 45 lat czekali fani zespołu Santana na ukazanie się płyty „Santana IV", utrzymanej w latynoskim, ekstatycznym stylu, jaki pamiętamy z występu grupy na festiwalu Woodstock. Santana zagra w Polsce na jedynym koncercie w Dolinie Charlotty na Festiwalu Legend Rocka 8 lipca.
Carlos Santana należy do grona gwiazd, które tak jak Tina Turner czy Rod Stewart przeżyły bolesne załamanie kariery, po czym odbiły się od dna i powróciły na szczyty list przebojów. Na najnowszej płycie gitarzyście towarzyszą Gregg Rolie Neal Schon, Michael Carabello i Michael Shrieve, z którymi nagrał swoje najstarsze szlagiery: „Black Magic Woman", „Oye Coma Va", „Sambę Pa Ti" czy „Jingo". To jedno z jego wcieleń, bo przecież były jeszcze jazzowe, jazzrockowe i poprockowe.
Kiedy miałem okazję zapytać Carlosa Santanę, co myśli o swojej różnorodności, po dłuższej chwili namysłu tak się sportretował:
– Przypomina mi się widok Champs Élysées w Paryżu – powiedział. – Na tę wspaniałą aleję spływają samochody z mniejszych ulic. Czy powiedziałem coś o sobie? Tak, jestem artystą, na którego wpływ miało wielu muzyków. Miałem wielu mistrzów. Kiedy zaczynałem, byłem zasłuchany w Petera Greena. Potem Wayne'a Shortera. Mógłbym wymienić wiele nazwisk. Chodzi mi o to, że Carlos Santana to wielu ludzi w jednym ciele i pod jednym nazwiskiem. Fascynuje mnie życie na całej naszej planecie. Ciekawią ludzie i artyści ze wszystkich zakątków świata. Bardzo lubię cygańskie rytmy z Budapesztu – na równi ze starą muzyką japońską graną na historycznych instrumentach strunowych i włoską operą. W każdym zakątku świata można znaleźć ważną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta